Współwłaścicielka hoteli Szczawnica Park i Batory o drodze od marzeń i pasji do biznesu

Udostępnij artykuł
Grała na akordeonie, tańczyła w zespole ludowym, była modelką, zdobyła tytuł Miss Czechosłowacji. Na życie zawodowe miała konkretny plan, którym była dyplomacja. Dzięki determinacji i jasno postawionym celom zawsze osiągała to, co sobie założyła. W marzeniach jednak pozostawała myśl o prowadzeniu luksusowego obiektu, w którym chciałaby przyjmować i uszczęśliwiać gości. Kiedy pojawiła się szansa na ich realizację, wszystko inne nie miało już znaczenia. Obecnie wraz z mężem prowadzi dwa hotele – Szczawnica Park Resort & Spa i Hotel Batory oraz Apartamenty Eko i Tęcza. W rozmowie z nami Renata Gorecka opowiedziała o drodze od marzeń i pasji do biznesu, a także zdradziła, co w hotelarstwie sprawia jej najwięcej przyjemności i jak się relaksuje.
fot.: Karolina Jóźwiak, www.fotogenetycznie.pl
Mamy koniec lat osiemdziesiątych, jest Pani modelką w rodzinnym Zaolziu. W 1990 roku zostaje Miss Czechosłowacji, później idzie na studia. Jak dalej potoczyły się Pani losy?

Tak naprawdę modelką zostałam dopiero po wyborach w 1990 roku. Wcześniej byłam zwykłą dziewczyną, uczącą się w li­ceum w czeskim Cieszynie i tańczącą w zespole ludowym Olza. W 1989 roku nasz zespół uczestniczył w Światowym Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych w Rzeszowie. Zgło­szono mnie do udziału w wyborach miss, które towarzyszyły wydarzeniu. Udało mi się je wygrać – zostałam Miss Festiwalu. Rok później mój tata zgłosił mnie do wyborów Miss Czechosło­wacji i jury ponowie przyznało mi koronę.

Działo się to, gdy byłam w klasie maturalnej. Głównie skupia­łam się na nauce, na karierę modelki nie miałam czasu. Wszyscy byli bardzo zainteresowani tym konkursem i mną. Odbył się bo­wiem po długiej przerwie (ostatnie wybory były w 1968 roku) i po aksamitnej rewolucji w Czechosłowacji. To był dla mnie gorący okres, dużo podróżowałam, poznawałam świat i ludzi, uczestniczyłam w różnych imprezach. Wiele z tych znajomości przetrwało do dziś.

Po maturze wzięłam udział w Miss Universe. Wówczas pierwszy raz poleciałam do Las Vegas – sama, nastolatka, tylko z dwiema walizkami, nie znając jeszcze dobrze języka angiel­skiego. Dyrektor konkursu Miss Czechosłowacji powiedział mi wtedy: „Renato, nie zgub nam się w tym wielkim świecie”.

Udało mi się wykorzystać ten czas w pełni, wiele się nauczy­łam. Jednak szybko przekonałam się, że ulotny świat celebry­tów, modelek, etc., nie jest dla mnie, nie jest zgodny z moimi wartościami.

Zmieniłam też podejście do wielu spraw. Chociażby na te­mat mojego dalszego wykształcenia. Jeszcze przed maturą, jako mieszkanka małej miejscowości, raczej nie myślałam o studiach. Panowało przeświadczenie, że tuż po ukończeniu szkoły śred­niej powinno się wyjść za mąż, założyć rodzinę i zająć się do­mem. Podróż do Stanów Zjednoczonych uświadomiła mi, że są jeszcze inne możliwości. Zapragnęłam pójść na studia.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie RH2019banner.png
I udało się. Dlaczego wybrała Pani uczelnię w Polsce?

Tytuł Miss Czechosłowacji uczynił mnie bardzo rozpoznawalną w kraju. Dzisiaj są inne czasy dla znanych osób – wtedy była nas wręcz garstka, więc cała uwaga skupiała się na nas. Zależało mi na uniknięciu zainteresowania mediów i skoncentrowaniu się na nauce. Stwierdziłam więc, że nie mogę wybrać uczelni w moim kraju. Ponieważ znałam polski, bo mówiliśmy w tym języku w domu, wybrałam studia w Polsce, w Krakowie. I tu już zostałam.

Zdecydowała się Pani na Akademię Ekonomiczną. Czy właśnie w tym kierunku chciała się Pani rozwijać zawodowo?

Zaczęłam studia na kierunku Międzynarodowe Stosunki Gospo­darcze i Polityczne, ponieważ wymarzyłam sobie pracę w dyplo­macji. Pomyślałam, że skoro znam polski, czeski i słowacki, to będę pracowała albo w polskiej ambasadzie w Czechach, albo czeskiej w Polsce.

Czyli miała Pani klarowny plan na swoją przyszłość…

Tak, miałam plan, który wiązał się z moim drugim marzeniem. Bo pierwszym od zawsze był hotel – posiadanie eleganckiego, kameralnego hotelu ze wspaniałym serwisem, gdzie dba się o Gości. Jeszcze jako nastolatka próbowałam namówić moich rodziców do zakupu zabytkowego budynku w Cieszynie i stwo­rzenia w nim hotelu.

Skąd w głowie nastolatki w ogóle wziął się ten nieoczywisty pomysł?

Sama nie wiem. Od zawsze miałam wiele pomysłów, niektóre z nich pozostały w sferze marzeń, inne udało się zrealizować. Gdy byłam dzieckiem, rodzice zapragnęli bym grała na jakimś instrumencie. Wybrałam więc akordeon – był nieoczywisty i oryginalny. Z kolei moim pragnieniem był taniec. Zapisałam się więc do zespołu ludowego. Mimo wielu zainteresowań, posia­danie hotelu pozostawało jednak największym marzeniem.

Był akordeon, taniec, modeling, hotel w planach. Jednak to dyplomacją zajęła się Pani na początku i na dłużej.

Jeszcze w czasie studiów poznałam mojego męża (Grzegorz Ga­cek, współwłaściciel Hotelu Szczawnica Park Resort & Spa ****, Hotelu Batory ***, Apartamentów Eko i Tęcza – przyp. red.). Ra­zem wyjechaliśmy na kilka miesięcy do Stanów Zjednoczonych. Trochę pracowaliśmy, trochę zwiedzaliśmy. Gdy wróciliśmy musiałam zdecydować co dalej – wracać do Czech czy zostać w Polsce. Ta druga opcja wiązała się ze znalezieniem pracy i… decyzją dotyczącą ślubu. Mojemu obecnemu mężowi postawi­łam sprawę jasno: albo się ze mną żenisz, albo wracam do kraju (śmiech). Oświadczył się.

Na początku byłam kontrolerem finansowym w krakowskiej firmie zajmującej się sprzedażą samochodów. Później przepro­wadziliśmy się do Warszawy, urodziłam pierwsze dziecko i na jakiś czas zawiesiłam życie zawodowe. Po urlopie zaczęłam pracę w czeskiej firmie związanej z usługami motywacyjnymi dla pracowników. Pracowałam tam do momentu, aż znalazłam ogłoszenie, że poszukiwany jest dyrektor Czeskiego Centrum przy Ambasadzie Republiki Czeskiej w Polsce. To było to, co zawsze chciałam robić! Przeszłam wszystkie etapy rekrutacji i udało się. Zostałam Radcą Ambasady Czeskiej Warszawie.

Mój kontrakt, początkowo trzyletni, został przedłużony o rok. I trwałby zapewne dłużej, jednak mój mąż otrzymał propozycję awansu, który wiązał się z przeprowadzką do Szwajcarii. To była trudna decyzja, lecz wspólnie uzgodniliśmy, że musimy wyko­rzystać tę szansę. Oddałam paszport dyplomatyczny – co było chyba jedynym przypadkiem w historii, by ktoś dobrowolnie z niego rezygnował – i wyjechaliśmy.

Jak doszło do zakupu pierwszej nieruchomości przeznaczonej na hotel?

To był rok 2002. Mój teść był rodowitym szczawniczaninem i to on powiedział nam, że ta nieruchomość jest do kupienia. Bu­dynek był bardzo zniszczony, ale znajdował się we wspaniałej lokalizacji – w części uzdrowiskowej miasta, w otoczeniu drzew i pienińskiej natury. Od razu powiedziałam: „Kupujemy!”.

Początkowo mój teść podpowiadał, by po remoncie kon­tynuować działalność, która była prowadzona w tym obiekcie, czyli dom wczasowy. Przypomniało mi się jednak moje marze­nie o hotelu, więc zaproponowałam stworzenie prawdziwego, trzygwiazdkowego obiektu, pierwszego w Szczawnicy i w ca­łych Pieninach. W ciągu dwóch lat udało nam się odtworzyć piękno architektury tego budynku…

Rozmawiała Karolina Stępniak

Wywiad został przeprowadzony przez naszą redakcję
Całą treść publikujemy w naszym czasopiśmie

ŚWIAT HOTELI: kwiecień-maj 2019
> kliknij, aby się zapoznać się z pełnym wydaniem<
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie SH-04-05-2019-stos.png

© BROG B2B Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością sp.k.
Dalsze rozpowszechnianie powyższego materiału jest zabronione

Opublikowano: 11.07.2019
Aktualizacja: 11.07.2019