Licencja na gotowanie

Udostępnij artykuł

Z danych Akademii Rozwoju Systemów Sieciowych wynika, że w maju 2009 roku na polskim rynku funkcjonowało około 300 systemów franczyzowych. Liczba ta stale rośnie. Najpopularniejszą i największą z branż, która rozwija się w tym systemie, jest gastronomia (to prawie 1/3 wszystkich konceptów franczyzowych).
Restauracja za 1,6 mln zł
Do jednego z najdroższych gastronomicznych systemów franczyzowych należy McDonald’s. Kwota inwestycji licencjobiorcy wynosi 1–1,6 mln zł, z czego 800 tys.–1 mln zł trzeba wydać na samo wyposażenie lokalu. Ponadto wydatki inwestycyjne obejmują jednorazową opłatę licencyjną w kwocie 45 tys. dol. oraz kaucję gwarancyjną – 15 tys. dol. Zainteresowany musi posiadać 500 tys. zł minimalnego udziału własnego, reszta finansowana jest z kredytu bankowego. Stałe opłaty miesięczne ponoszone przez licencjobiorcę McDonald’s to 5 proc. sprzedaży netto osiąganej przez restaurację, 4,5 proc. opłaty marketingowej oraz kilkunastoprocentowa opłata czynszowa. W skład polskiej sieci McDonald’s wchodzi obecnie 236 restauracji, a 92 z nich to obiekty prowadzone przez 46 licencjobiorców.
Drugim – drogim w pozyskaniu – konceptem gastronomicznym jest orientalna sieć klubów-restauracji Sheesha Restaurant and Lounge, której program franczyzowy ruszył jesienią 2009 roku. Przewidywana suma inwestycji w lokal to: opłata licencyjna (250 tys. zł), wymagana inwestycja (1,2 mln zł), miesięczna opłata licencyjna od 5 proc. od obrotu oraz stała opłata marketingowa (2,5 tys. zł). Plusem tej inwestycji jest to, że franczyzobiorca otrzymuje wyłączność na dane miasto. Według planu właścicieli konceptu w Polsce ma powstać 12 klubów, w których będzie można zjeść potrawy pochodzące z Bliskiego Wschodu oraz zapalić sheeshę – arabską fajkę wodną.
Do drogich inwestycji zaliczyć można głównie sieci o standardzie lokali premium lub znane ogólnopolskie, tak jak Pizza Dominium (inwestycja rzędu 200–400 tys. zł), Telepizza (minimum 180 tys. zł) czy debiutująca na NewConect sieć ekskluzywnych lodziarni Ibiza Ice Cafe (ponad 500 tys. zł).
Minimum kosztów
Na polskim rynku gastronomicznym funkcjonuje wiele konceptów, które rozwijają się w błyskawicznym tempie. Dzieje się tak głównie dlatego, że franczyzodawca nie wymaga od zainteresowanych dużych kosztów inwestycji własnych, a zorganizowanie i wyposażenie lokalu nie jest skomplikowane. Do tego typu sieci można zaliczyć te, które uruchomione zostały przez łódzkie PPHU Wojtex – Biesiadowo (20 czynnych restauracji i 14 w przygotowaniu) oraz Crazy Piramid Pizza (jeden czynny punkt, dwa w przygotowaniu). Żeby uruchomić pizzerię Biesiadowo należy zainwestować około 40 tys. zł przy lokalu o powierzchni 80 mkw. Firma nie pobiera opłaty licencyjnej, a miesięczna opłata franczyzowa wynosi 1 tys. zł. W przypadku Crazy Piramid Pizza (punktu sprzedającego „pizzę” w rożku) franczyza sprzedawana jest na trzy sposoby, m.in. poprzez wprowadzanie konceptu do lokalu już istniejącego, jako uzupełnienie oferty (koszt inwestycji ok. 20 tys. zł), przez otwarcia lokalu z samą pizzą-rożkiem, gdzie produkt podawany jest przez okienko podawcze (od 25 tys. zł) oraz poprzez otwarcia lokali z pełnym menu, tzn. Crazy Piramid Pizza, pizza tradycyjna, zapiekanki, hamburgery itp. Przy tym ostatnim koncepcie wymagany jest lokal minimum 70 mkw., wystrój nawiązywać ma do stylu egipskiego, a całkowity koszt inwestycji wynosi od 55 tys. zł.
Sieci rozwijane przy minimum wydatków należą głównie do segmentu fast food lub oferują potrawy wyłącznie na wynos. Są to także m.in.: Ekspres Zapiekanka (inwestycja w lokal typu „take away” – od 25 tys. zł, lokal z miejscami siedzącymi – od 45 tys. zł), pizzerie Gruby Benek (średni koszt inwestycji 50–80 tys. zł), Mr Hamburger (około 60 tys. zł).
Bunt franczyzobiorców
Jak pokazuje praktyka, niektórzy franczyzodawcy modyfikują umowy franczyzowe i stają się one mniej korzystne dla licencjobiorców. Przykładem może być Sfinks Polska, który poprzez zmianę umów i sposobu rozliczeń stracił część lokalizacji. Jak twierdzą eksperci, lokale marki Sphinx prowadzone były bardziej na zasadzie agencji niż franczyzy. Spółka odpowiadała za przygotowanie całego zaplecza , tj. pozyskanie lokalu, aranżacje i przygotowanie wnętrza, finansowanie inwestycji oraz szkolenia personelu. Franczyzobiorca odpowiadał za powierzone mu mienie i prowadził lokal we własnym imieniu i na własny rachunek.
Po objęciu fotela prezesa przez Sylwestra Cacka, który znany jest jako twórca rozwoju sieci Dominet Bank i który deklaruje dużą wiedzę na temat franczyzy, zasady uległy zmianie i przygotowano nowy wzór umowy. Dla osób rozpoczynających współpracę ze Sfinksem wprowadzona została opłata wstępna tytułem inwestycji w lokal. Zależy ona od marki restauracji, jej wielkości i lokalizacji, przy czym restauratorzy już obecni w sieci wnoszą opłatę wstępną w ograniczonej wysokości. W ramach nowego sposobu rozliczeń franczyzobiorcy muszą uiszczać miesięczne opłaty. – Poprzednie umowy były konstruowane kilka lat temu, a dzisiejsze warunki rynkowe zmusiły nas do zmiany. Dotychczas pokrywaliśmy koszty wyposażenia lokali i dopłacaliśmy do nierentownych placówek. Przedstawiliśmy już naszym franczyzobiorcom warunki umów. Nie boimy się, że ich nie zaakceptują. Nawet jeśli w niektórych przypadkach może tak się zdarzyć, to spółka Sfinks przejmie daną restaurację. Ponadto mamy już kolejkę chętnych, którzy chcą poprowadzić lokale naszych marek – powiedział jesienią Sylwester Cacek, prezes Sfinksa Polska SA. Jak podała spółka w połowie listopada 2009 roku, w ostatnim raporcie finansowym, 17 franczyzobiorców wycofało się ze współpracy, a zarządzanie około 25 restauracjami sieci przejęła bezpośrednio spółka.