„Najstarszą” gastronomiczną spółką notowaną na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych jest AmRest Holdings. Jej debiut odbył się w kwietniu 2005 roku. Kolejny był Sfinks, który na GPW jest obecny od czerwca 2006 roku. Równo rok po łódzkiej spółce, na Giełdę zawitał PolRest. Potem – w czerwcu 2008 roku – Grupa Kościuszko Polskie Jadło (GKPJ). Wzięliśmy pod lupę tych czterech giełdowych graczy i sprawdziliśmy, jakie były powody ich wejścia na GPW i czy faktycznie takie rozwiązanie jest opłacalne.
Cel – rozwój i prestiż
Wśród przyczyn wejścia na giełdę przedstawiciele spółek wymieniają: zdobycie funduszy na rozwój i podniesienie prestiżu. – Naszym głównym powodem było przede wszystkim pozyskanie środków pieniężnych na rozwój przedsiębiorstwa. Już w momencie wejścia na giełdę spółka posiadała przygotowany plan inwestycyjny na kolejne dwa lata. Dzięki środkom pieniężnym z publicznej emisji akcji w wysokości 25 mln zł rozwinięto sieć restauracji Rooster oraz stworzono nowy format sieciowy – restauracje Invito. Ponadto pozyskane środki umożliwiły rozwój systemów informatycznych czy zakup środków trwałych – mówi Kornel Drozdowski, prezes zarządu PolRest SA.
Anna Robotycka, PR&CSR manager spółki AmRest przyznaje, że dzięki emisji akcji spółka była w stanie rozpocząć realizację strategii wzrostu – po debiucie giełdowym sfinalizowano akwizycje restauracji w Polsce (4 lokale), w Czechach (8) oraz na Węgrzech (17) w latach 2005 i 2006. – Dodatkowo dzięki środkom uzyskanym z emisji możliwa była restrukturyzacja ówczesnego zadłużenia – spłaciliśmy część krótkoterminowych zobowiązań, a pozostałą część przekonwertowaliśmy na dług długoterminowy. Wszystko to wpłynęło bardzo pozytywnie na strukturę naszego bilansu – dodaje. Wśród powodów wejścia na giełdę wymienia się także prestiż. – Niewątpliwym plusem istnienia na GPW jest uzyskanie pełnej przejrzystości oraz podniesienie wizerunku – wymienia Jan Kościuszko, prezes GKPJ. – Ponadto debiut na rynku giełdowym wiąże się ze zwiększeniem atrakcyjności i wiarygodności przedsiębiorstwa. Jest to szczególnie istotne przy współpracy z różnymi instytucjami finansowymi. Dodatkowo majątek spółki giełdowej podlega obiektywnej wycenie – dodaje prezes PolRestu.
Minusy – niebezpieczeństwo
Kornel Drozdowski przyznaje, że podstawowym minusem wejścia na giełdę jest konieczność ujawniania bardzo wielu informacji. – W przypadku spółek giełdowych obowiązki informacyjne, z jakich muszą się one wywiązać, obejmują dane finansowe, marketingowe i organizacyjne – mówi. Jan Kościuszko dodaje, że obsługa relacji inwestorskich i podporządkowanie się ustawom oraz rozporządzeniom giełdowym związana jest także ze znaczącym rozszerzeniem struktur administracyjnych spółki. Wśród negatywnych stron wejścia na giełdę Tomasz Morawski, prezes zarządu Sfinks Polska SA – nauczony doświadczeniem – wymienia to, że spółki obecne na GPW narażone są na wrogie przejęcie, co zdarza się coraz częściej na polskim rynku kapitałowym.
Gastronomia bez potencjału?
Cztery spółki gastronomiczne na GPW to bardzo mało w porównaniu z innymi branżami. W latach 2005–2008 corocznie debiutowała tylko jedna spółka. W 2009 roku żadna nie ma takich planów. Statystyki pokazują spadek konsumpcji, a lokale prześcigają się w promocjach.
Jak przyznają analitycy branżowi, krajowa gastronomia nie jest jeszcze gotowa na giełdę – rynek jest rozdrobniony, a największe firmy to i tak mali gracze w skali całej gospodarki. – Nie ma oczywistych kandydatów do wejścia na giełdę – przyznaje Łukasz Wachełko, analityk DB Securities. O giełdowych zamiarach mówią, jak na razie, trzy firmy z branży, ale żadna z nich nie zadebiutuje w tym roku.
Najbliższe plany ma Dominium, która chce przeprowadzić ofertę publiczną w drugiej połowie 2010 roku. Jak podawał Tomasz Plebaniak, prezes Dominium, w tym roku rozpocznie się przygotowywanie prospektu emisyjnego, choć data debiutu będzie zależeć od sytuacji na rynku. Spółkę wspiera fundusz BBI Capital NFI, który w 2008 roku objął 12,5 proc. akcji za 5 mln zł i udzielił Dominium pożyczki w wysokości 6 mln zł. Dominium chce poprzez GPW pozyskać fundusze na rozwój sieci pizzerii w Polsce oraz za granicą oraz na kolejne lokale nowej marki – Kanton.
Na maj 2011 roku swój giełdowy „pierwszy raz” zapowiada nowo powstała Ibiza Ice Cafe SA, która chce stworzyć sieć luksusowych kawiarnio-lodziarni. Dominującym właścicielem Ibizy Ice Cafe jest spółka Privilege Capital Management z 90-proc. pakietem akcji, która sama jest spółką zależną Wrocławskiego Domu Maklerskiego. – Rynek lodów w Polsce rośnie o kilkanaście procent rocznie i cały czas nie jest w pełni zagospodarowany. Z dużą siecią lokali, silną marką i wynikami działalności, a nie tylko planami, łatwiej będzie myśleć o pozyskaniu kapitału z rynku – mówi Tomasz Haligowski, prezes Ibiza Ice Cafe SA.
Coraz śmielsze plany dotyczące giełdy ma firma STP (Szybko Tanio Pysznie), która w tej chwili prowadzi trzy restauracje we Wrocławiu, w których serwuje jedzenie „na wagę”. Jej celem jest otwarcie 100 lokali do 2018 roku. Firma planuje swój debiut na 2012 rok. – Powoli przygotowujemy się do wejścia na giełdę. Przekształciliśmy spółkę z jednoosobowej na spółkę z o.o. Ponadto zatrudniliśmy dyrektora ds. jakości i wprowadzamy ISO – przyznaje Marzena Krupińska, rzeczniczka prasowa STP.
Rynek dla małych
– Firmy chcące zadebiutować na GPW muszą liczyć się ze sporymi wydatkami. Sam prospekt emisyjny kosztuje około 500 tys. zł. Poza tym nie każdy chce się dzielić władzą – mówi Łukasz Wachełko z DB Securities. Relatywnie tańsze i „prostsze” może być wejście na alternatywny rynek NewConnect, gdzie m.in. nie jest konieczne sporządzanie prospektu emisyjnego. Mniejsze są także obowiązki informacyjne: raporty kwartalne są nieobowiązkowe i nie ma wymogu audytowania raportów półrocznych.
NewConnect, działający od sierpnia 2007 roku, to zorganizowany rynek akcji Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, prowadzony poza rynkiem regulowanym w formule alternatywnego systemu obrotu. W tej chwili na NewConnect notowanych jest około 90 spółek, w tym cztery gastronomiczne. Chronologicznie, pod względem daty debiutu, są to: Maxipizza, Sakana, R&C Union i Premium Food Restaurants. Powodami wejścia tych spółek na alternatywną giełdę było pozyskanie funduszy na dalszy rozwój sieci restauracji. Jedna z nich – R&C Union – ogłosiła ostatnio, że po pozyskaniu inwestora w postaci funduszu private equity Enterprise Investors, być może wejdzie na GPW. W tej chwili jest to jedyna firma gastronomiczna, która ma na to szansę. Zwłaszcza że jej prezes, Piotr Mikołajczyk, był kiedyś prezesem Sfinksa i to właśnie on wprowadził spółkę w 2006 roku na giełdę i jest uważany za autora jej dynamicznego rozwoju. Ponadto Enterprise Investors był także udziałowcem Sfinksa.
Mimo rosnącej popularności rynku NewConnect kolejne firmy gastronomiczne nie wyrażają entuzjazmu by tam zaistnieć. O swoich zamiarach związanych z rynkiem alternatywnym mówiły jak na razie tylko dwie, prowadząca sieć pijalni czekolady Chocoffee i Gruzińskie Chaczapuri z Krakowa, choć żadna z nich nie ma konkretnych planów. Ponadto z początkiem 2009 roku Chocoffee podała, że ze względu na przejściowe problemy spółki zawiesiła plany giełdowe.