Wielu właścicieli ma nadzieję, że otwarcie ogródków gastronomicznych w reżimie sanitarnym, nastąpi jeszcze przed całkowitym wznowieniem działalności lokali. Zwykle goście mogli jeść na świeżym powietrzu już pod koniec kwietnia – dzisiaj wiadomo, że sezon wystartuje z opóźnieniem. Pytanie brzmi – jak dużym?

Tym, co pozwoliłoby w jakikolwiek sposób kontrolować sytuację, jest strategia luzowania obostrzeń. Bez niej ciężko jest zaplanować otwarcie restauracji dla gości – nawet gdy mówimy o samych ogródkach gastronomicznych. Jak zapewniają przedstawiciele rządu, decyzje w tej sprawie mogą zapaść już w najbliższą środę.
Ogródków przy restauracjach nie da się otworzyć z dnia na dzień. Do tego potrzebne są pozwolenia, zakup odpowiedniego wyposażenia, uwzględniającego na przykład większą przestrzeń między stolikami, elementy dekoracyjne, rośliny, wymagania miasta. Wielu właścicieli restauracji zrezygnowało także z opłacania koncesji. Załatwianie tego typu formalności trwa – nie da się ich pominąć i przyjmować gości chwilę po tym, jak uzyskamy zielone światło – zwraca uwagę Urszula Olechno, współwłaścicielka KOKU Sushi, największej sieci sushi barów w Polsce.
Brak jasnej strategii czy decyzje podejmowane z dnia na dzień to bolączka wszystkich sektorów dotkniętych lockdownem. Restauratorzy mają już jednak punkt zaczepienia w postaci ubiegłorocznych doświadczeń. Wtedy lokale zaczęły działać w drugiej połowie maja w surowym reżimie sanitarnym, obejmującym limity osób na salach, odstępy między stolikami oraz konieczność ich każdorazowej dezynfekcji.
Ludzie do pracy pilnie poszukiwani
Na tym jednak nie koniec problemów gastronomii, która trwa w zawieszeniu już od października ubiegłego roku. Ograniczenie działalności wyłącznie do dowozów i wynosów spowodowało uszczuplenie większości załóg. Dotyczyło to głównie kelnerek, ale nie tylko – mowa tu także o kucharzach czy pomocnikach kucharzy. Jednak kiedy lokale znowu zaczną działać – niezbędne będzie zatrudnienie nowych osób. Ale znalezienie i wyszkolenie nowych pracowników to proces, który może trwać nawet kilka tygodni. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że potencjalni pracownicy obawiają się wiązać z gastronomią. Ich wątpliwości dotyczą stabilności zatrudnienia – wielu byłych kucharzy i kelnerów boi się, że za kilka tygodni restauracje zamkną się w wyniku kolejnej fali zachorowań, a oni znowu pozostaną bez dochodów.
Wszystko stoi – a opłaty bez zmian
Mimo że restauracje mogły skorzystać z pomocy z Tarcz Antykryzysowych, ich wysokość okazała się niewystarczająca, aby pokryć wszystkie należności. Czynsze, koncesja, podatki, straty związane z zatowarowaniem – to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Trwanie w zawieszeniu jest nie tylko uciążliwe, ale wiąże się dla nas z konkretnymi kosztami. Dla przykładu, od stycznia obowiązuje nas konieczność używania kas fiskalnych online. Ponadto płacimy podatek od nieruchomości czy podatek od produktów z większą zawartością cukru. Moim zdaniem w tej sytuacji ogródki mogłyby pomóc nam stopniowo wychodzić z zastoju i przygotować się na całkowite odmrożenie gastronomii – zwraca uwagę Marcin Zalewski, współwłaściciel sieci kawiarni the White Bear Coffee. – Mamy nadzieję, że zaproponowane ramy okażą się na tyle stabilne, że pozwolą nam na konkretne plany, a nie jedynie domysły.
RYNEK DOSTAWCÓW HORECA W POLSCE – RAPORT 2021
> kliknij, aby zapoznać się z pełnym wydaniem <


© BROG B2B Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością sp.k.
Dalsze rozpowszechnianie powyższego materiału jest zabronione.