Komentuje Tomasz Pieniążek, wiceprezes Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego
IGHP od dłuższego czasu uczestniczy w debacie na temat przyszłego kształtu ustawy „hotelarskiej”. Naszym celem, jak i statutowym zadaniem, jest reprezentowanie interesów członków Izby – przedsiębiorców hotelowych.
Problem jest bardzo złożony i jak życie pokazuje, trudny do realizacji, nie stanowi priorytetu dla rządu, a należy pamiętać, że kategoryzacja obiektów hotelarskich to tylko część generalnych regulacji dla rynku usług noclegowych i trudno o niej dyskutować bez uwzględnienia otoczenia biznesowego i prawnego, na tle którego funkcjonują obowiązujące dzisiaj wymagania w tej części gospodarki.
Pod koniec ubiegłego roku przy okazji jednej z dyskusji publicznych udało się uzyskać wstępną deklarację przedstawicieli Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz Mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego o kierunkowym działaniu w celu wdrożenia w Polsce klasyfikacji Hotelstars Union.
Zagadnienie komplikuje fakt, że zasady polskiej kategoryzacji powstały ponad 20 lat temu i pomimo, iż w owym czasie były całkiem spójnym pomysłem porządkującym rynek, od tego czasu gospodarka usług noclegowych przeszła rewolucję portali pośredniczących, wynajmu krótkoterminowego, a sieci hotelowe wykreowały własne, silne marki obiektów. Te kilkadziesiąt lat w turystyce to przepaść technologiczna, mentalna i powiązana z nim pokoleniowa.
Pojawia się zatem pytanie, komu i w jaki sposób służyć ma kategoryzacja? Jeśli operatorom hoteli, to czy nadal statystycznie jest wyznacznikiem standardu? Jeśli gościom, to coraz częściej o standardzie decyduje marka oraz rynek opinii i ocen na stronach pośredników.
Kolejne kluczowe pytanie, które towarzyszy kategoryzacji to sposób traktowania nazwy „hotel”. Dzisiaj w Polsce jest to nazwa zastrzeżona. Ta zasada chroni hotele, ale doprowadziła do sytuacji, w której mamy wiele obiektów o nazwach typu „resort”, „osada”, „pałac” itp. oraz obiekty pod markami sieci hotelowych, które nie zostały skategoryzowane i nie używają nazwy hotel. Dla statystycznego gościa ten niuans (nazwa „hotel”) staje się mniej istotny, a bardzo często niezauważalny.
W tym miejscu należy wspomnieć o europejskiej klasyfikacji Hotelstars Union, obowiązującej już w 17 krajach. Jej szczegółowe wymagania są podobne do naszych krajowych, choć z racji ich rewizji co pięć lat bardziej nadążają za czasem. Ich zasadnicza różnica skupia się na punktowym systemie określania danej kategorii. Wymogi podzielone bowiem zostały na obowiązkowe i fakultatywne w danej kategorii i za spełnienie każdego z nich otrzymuje się określoną liczbę punktów. Sprostanie minimalnym wymogom dla kategorii i zebranie określonej liczby punktów jest podstawą do posługiwania się daną kategorią gwiazdkową. Ze względu na to, iż klasyfikacja HSU jest ponadnarodowym kompromisem, wymagania te bywają niższe w danej kategorii od dzisiejszych, polskich. Generalnie, system ten zakłada brak ochrony nazwy „hotel”, ale ochronę prawną używania oznakowania standardu.
Obserwując dzisiejszy rynek światowy, nasuwa się uzasadnione pytanie, czy kategoryzacja nie jest już reliktem dawnych czasów? Te dyskusje trwają w ramach spotkań przedstawicieli krajów – uczestników HSU.
Wersji rozwiązania problemu jest wiele, najważniejszy jest jednak cel, jaki chcemy osiągnąć. Dla IGHP tym celem jest działanie na rzecz biznesu swoich członków – przedsiębiorców hotelowych…
Komentarz został przygotowany specjalnie dla naszej redakcji
Całą treść publikujemy w naszym czasopiśmie
ŚWIAT HOTELI – prosimy kliknąć
© BROG B2B Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością sp.k.
Dalsze rozpowszechnianie powyższego materiału jest zabronione.