Komentuje Anna Krajewska, prezes zarządu Salad Story oraz WrapMe!
Zakaz handlu w niedziele ma przede wszystkim znaczące skutki dla najemców galerii handlowych. To mikro środowisko, w którym każdy ma swoją funkcję i odpowiada na inne potrzeby klientów. W innej pozycji są najemcy anchor’s – którzy przyciągają ludzi do galerii i ci zapewne zrealizują swoje cele sprzedażowe w innych kanałach lub dniach.
W innym położeniu są ci, którzy korzystają z impulsowych decyzji klienta, który przechadza się po galerii lub zaspakajają potrzeby konsumentów spędzających czas w galerii – im więcej tym lepiej. Dla tej drugiej grupy – w której jest też gastronomia – zakaz handlu w niedzielę oznacza znaczne ograniczenie klientów, a tym samym obrotów niemożliwych do zrealizowania w innym czasie. Szacujemy, że ustawa zabrała nam około 5 proc. obrotów.
Mamy teraz już pewność, że dla wielu najemców może to być problem, szczególnie w lokalizacjach, w których mieli niewielką rentowność. Nasze brandy szczęśliwie mają się bardzo dobrze i jesteśmy na fali wzrostów r/r, ale to wynik ciągłych inwestycji w rozwój sieci i marek, niestety zakaz handlu w niedzielę konsumuje nam część wzrostu i zwrotu z inwestycji. Generalnie skutki tej regulacji nie dotykają obecnie raczej samych wynajmujących i wielkich globalnych brandów, tylko właśnie najbardziej godzą w małych najemców – często tych lokalnych, polskich i niesieciowych. Renegocjacje czynszu są najczęściej możliwe przy przedłużaniu umów najmu lub zawieraniu nowych, i w lokalizacjach, gdzie główny traffic odbywa się w weekendy widzimy większą elastyczność wynajmujących. Na razie jednak za wcześnie jest by mówić o obniżkach czynszu jako tendencji rynku. Pamiętajmy, że w Polsce rośnie silnie konsumpcja – obroty utracone poprzez zakaz handlu w niedzielę są więc często rekompensowane poprzez organiczne wzrosty rynku.
W pierwszym okresie padały wręcz pomysły ze strony wynajmujących, by dociążyć najemców gastronomicznych kosztami dodatkowej ochrony samego food courtu, skoro reszta galerii jest zamknięta. Na szczęście te pomysły nie zostały zrealizowane. W mojej opinii skutki zakazu zaczną być odczuwalne w dłuższej perspektywie. Wzrost konsumpcji może nie wystarczyć na pokrycie strat w obrotach wynikających z zakazu i jednocześnie kurczącej się marży na biznesie spowodowanej zmianami regulacji prawnych i podatkowych oraz presji coraz trudniejszego rynku pracy.
Z punktu widzenia naszego biznesu i ludzi, z którymi pracujemy nie widzę pozytywów zakazu handlu w niedziele.
Trudno mi też dostrzec w dużych miastach korzyści dla pracowników. Mamy rynek pracownika i w gastronomii to on dzisiaj wybiera kiedy pracuje, jaką ma dyspozycyjność, a my pracodawcy się do tego dostosowujemy. Ogromna część tych ludzi to studenci dorabiający w weekendy. Paradoksalnie więc część naszych pracowników jest rozżalona przez tą zmianę, bo dla niektórych niedziela to jedyny czas na zarobek. Teraz te możliwości się skurczyły.
W zamknięte niedziele otwieramy punkty w galeriach, w których czynne są kina – to generuje jakiś ruch (jednak znacznie mniejszy niż wcześniej), większość tych lokali świadczy także w te dni usługę dostawy. Poza tym staramy się budować różnymi narzędziami lojalność gości i wiązać ich z marką na tyle, by chcieli również w wolne niedziele korzystać z naszej oferty. Akurat oba nasze brandy: Salad Story i WrapMe! to styl życia i to nam w tym kontekście bardzo pomaga.
Ponadto jesteśmy aktywnym członkiem Związku Pracodawców Hoteli, Restauracji i Cateringu. Tym kanałem staramy się uświadamiać decydentów w skutkach takich regulacji. Długofalowo jednak nasza strategia rozwoju musi być dostosowana do zmienionych realiów na rynku i już teraz uwzględniamy w niej szerzej inne kanały sprzedaży niż tylko sprzedaż bezpośrednia do klientów galerii handlowych.
Komentarz został przygotowany na potrzeby:
NOWOŚCI GASTRONOMICZNE – WRZESIEŃ 2018
> kliknij, aby się zapoznać się z pełnym wydaniem <
© BROG B2B Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością sp.k. Dalsze rozpowszechnianie powyższego materiału jest zabronione.